top of page

Agnieszka (Jaga) Sokołowska, Wiesław Sokołowski - BROŃ CHEMICZNA, ATAK GAZOWY

Zaktualizowano: 14 gru 2021



Wiesław Sokołowski „Misterium Bolimowskie”

Przed Ypres był Bolimów

( wprowadzenie)

Kiedy w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku w różnych miejscach potykałem się o zarośnięte ślady okopów, opuszczonych mogił i rozmawiając z ludźmi usłyszałem o ataku gazowym nad rzeką Rawką - z dużym sceptycyzmem a wręcz z niedowierzaniem podchodzono to tych moich zapisów.

Co więcej, w książce ŁAZARZ Andre`a Malraux`a wydanej przez Państwowy Instytut Wydawniczy w roku 1977 na str.8 tłumacz Julian Rogoziński pisze: Niemiecki major Walter Berger jest świadkiem ataku gazowego, którym Niemcy przełamali rosyjski front nad Wisłą. Mamy tu do czynienia z czystą fikcją powieściową: Niemcy nigdy w Polsce gazów nie użyli. Podobnie zmyślony został pejzaż, w jakim rozgrywała się tragedia, z miejscowością o dość osobliwej nazwie „Bolgako”. Cała ta nierzeczywista dekoracja wspomaga jedynie autora w ukazywaniu rzeczywistych prawd moralnych.

Czas pokazał jednak, że Julian Rogoziński się bardzo ale to bardzo pomylił. Pani Irena Kołoszyńska tak określiła sens naszej działalności: „Wystawy oraz akcje skierowane przeciwko niebezpieczeństwu zagrażającemu całemu światu jest cenne, gdyż o takich rzeczach trzeba ciągle przypominać i przeciwko nim nawoływać. Akcja ta jest tym bardziej cenna, gdyż została podjęta nie przez polityka, lecz przez twórcę – poetę. Wyszła więc ona nie z nakazu rozumu lecz serca – i tym większą ma szansę zatoczenia szerokich kręgów”.

Dziś, po blisko 40 latach od naszych wędrówek, wystarczy otworzyć internet, aby znaleźć wiele wypowiedzi na ten temat. Nie ze wszystkimi się zgadzamy. A ponieważ w najbliższych miesiącach mija sto lat od tamtych dramatycznych wydarzeń, chcemy opublikować w całości nasze zapisy, nasze rozmowy i nasze realizacje robione w warunkach niełatwych, ciężkich i trudnych.

Tekst, który publikujemy poniżej został napisany w połowie lat osiemdziesiątych. Pierwsza część pt. Przed Ypres był Bolimów ukazała się w Prawie i Życiu, jednak druga część nie doczekała się druku. Dziś publikuję owe materiały z trzydziestoletnim opóźnieniem.

Za kilkanaście miesięcy mija sto lat od tamtych wydarzeń; „Misteria Bolimowskie” realizujemy od lat siedemdziesiątych do chwili obecnej. Nie będzie przesady jeśli powiem, że są to lata naszej młodości wypełnione walką z tymi, co nie chcieli i nie chcą znać historii swojej własnej ziemi, własnej Ojczyzny - a którzy jak się okazuje są nadal decydentami naszej pamięci ...

Dziś można znaleźć taką informację w internecie, że nad rzeka Rawką mogło zginąć około 70 tyś ludzi - ile zagazowano, ile zgineło w inny sposób, o tym niewiele wiemy. A jeśli po stronie rosyjskiej walczyły dywizje syberyjskie składające się z Polaków, a po stronie niemieckiej także Polacy (dywizja poznańska). To sam odpowiedz sobie czytelniku, z czym my tutaj mamy do czynienia.

Przed Ypres był Bolimów

Cz.2

Moje poszukiwania i moje próby ustalenia prawdy o użyciu po raz pierwszy broni masowego wyniszczania nie wypływają z chęci udowodnienia komukolwiek, czy wcześniej umierali od broni chemicznej pod Ypres w Belgi, czy u nas w Polsce – ale chciałbym wiedzieć w sposób możliwie precyzyjny i dokładny co działo się w mojej miejscowości, jeśli prawie co krok potykam się o zapomniane cmentarze; zapuszczone, bezimienne mogiły.


Misterium Bolimowskie – wystawa w kościele w Miedniewicach Zaklasztornych, 1984


W artykule z dnia 26 listopada 1983 roku w Prawie i Życiu opisałem co mówili mi świadkowie. Moje wędrówki od wsi do wsi, od plebanii do plebanii, od sołtysa do najstarszych ludzi z tamtych miejscowości, doprowadziły mnie w końcu do materiałów archiwalnych, do pism i materiałów źródłowych.

Trzeba podkreślić, że prawie wszystkie wypowiedzi świadków okazały się prawdziwe. Mimo, że było to 70 lat temu oni zanotowali tamte straszne wydarzenia z nad rzeki Rawki, zanotowali w sobie bardzo głęboko. Oto jak mówi o tym Maria Ulewicz z Radziwiłłowa Mazowieckiego: Pamiętam jak byli chowani ci żołnierze zagazowani w Jesionce – okrywali ich w lniane białe prześcieradła i układali z nich trzy warstwy, jeden na drugim. Takiego widoku nigdy się nie zapomina!”

Tak – takiego widoku nigdy nie zapomina się. Ale, aby to mogło trwać w świadomości następnych pokoleń, trzeba jeszcze czegoś więcej – trzeba trudu i to trudu sztuki, byśmy mogli choć po części wyobrazić sobie to, co było udziałem tych ludzi.


Misterium Bolimowskie - wystawa z spichlerzu nieborowskim 1983/1984. Oddział Muzeum Narodowego – Pałac w Nieborowie. Agnieszka (Jaga) Sokołowska, Wiesław Sokołowski


Akcja zbierania dokumentacji dotyczącej ataków gazowych na ziemiach polskich pomogła ustalić, że ataków było kilka. Oto one: pierwszy atak – według źródeł niemieckich odbył się w trzy miesiące po wybuchu wojny, prawdopodobnie pod Przasnyszem(1914). Kolejne ataki to: 31 styczeń,31 maj, 12 czerwiec, 6 lipiec; wszystkie te ataki, oprócz pierwszego, miały miejsce 1915 roku nad rzeką Rawką w okolicach Bolimowa.

Na temat pierwszego ataku gazowego tak pisze Roman Umiastowski w swojej książce „Wśród trujących mgieł” (str. 45), wydanej nakładem Głównej Księgarni Wojskowej, w roku 1933: „Według źródeł niemieckich pierwsza próba odbyła się na froncie wschodnim, podobno pod Przasnyszem, w trzy miesiące po wybuchu wojny, a następnie w początku 1915 roku”.

Powtórzmy więc, że pierwsze użycie broni masowego wyniszczania odbyło się na froncie wschodnim, na ziemiach polskich, z tym, że nie ma pewności co do miejscowości. Mowa jest także, że gaz użyty był na początku 1915 roku, a więc jest to zbieżne z wypowiedzią świadka Franciszka Smolińskiego z Bolimowa, który twierdzi, że widział gaz 2 lutego 1015 roku i widział także dziesiątki zagazowanych żołnierzy.


Misterium Bolimowskie – wystawa w kościele w Miedniewicach Zaklasztornych 1984 r.


W książce Jana Muszyńskiego „O gazach trujących” wydanej w roku 1925, fragment dotyczący pierwszego ataku gazowego tak wygląda: (…) Konwencja Haska, podpisana 29.VII. 1899 roku przez wszystkie mocarstwa europejskie, w tej liczbie i Niemców, zabraniała wyraźnie użycia pocisków „mających na celu jedynie rozprzestrzenienie gazów duszących lub szkodliwych dla zdrowia”. Umowa ta była powtórzona i wzmocniona w r. 1907. Toteż „lojalni” Niemcy, nie użyli od razu pocisków, lecz 22.IV.1915 roku wypuścili z balonów stalowych olbrzymią falę chloru i wydusili w ciągu 10 minut 5.000 żołnierzy francuskich”.

W miesięczniku „Wojskowy Przegląd Techniczny” nr 2, rok wydania 1972 (str. 54), na pytanie: Czy atak chemiczny pod Ypres był pierwszym tego rodzaju atakiem? – czytamy: „Falowy atak chemiczny pod Ypres był trzecią tego rodzaju próbą użycia przez Niemców środków trujących. Po raz pierwszy Niemcy wykonali napad chemiczny 27.X.1914 roku ostrzeliwując wojska francuskie pod miejscowością Neuve-Chapelle trzema tysiącami pocisków kalibru 105 mm wypełnionym dwuanizyną, tj. środkiem drażniącym oczy i nos. Ponieważ pociski te rozrywały się wysoko nad ziemią, a przy tym użyty środek miał słabe działanie, wspomniany atak nie spowodował porażenia ludzi. Drugi z kolei atak chemiczny przeprowadzili Niemcy 31.I.1915 roku, ostrzeliwując z armat pociskami chemicznymi pozycje wojsk rosyjskich pod Bolimowem koło Łowicza”.


ks. kard Józef Glemp PRYMAS POLSKI na wystawie Misterium Bolimowskie – w roku 1984 po lewej stronie Agnieszka (Jaga) Sokołowska


Przytoczyłem te trzy wypowiedzi z różnych źródeł, by ukazać, że każda z nich mówi co innego. Roman Umiastowski powołując się na źródła niemieckie uważa, że pierwsza próba użycia gazów odbyła się na froncie wschodnim prawdopodobnie pod Przasnyszem. Redakcja miesięcznika „Wojskowy Przegląd Techniczny” uważa, że Niemcy poraz pierwszy wykonali napad chemiczny 27.X.1914 roku pod miejscowością Neuve-Chapelle, z tym, że atak ten nie spowodował porażenia ludzi, czyli był atakiem nieudanym.

Jeden z autorów niemieckich (Woker. Der kommende Giftgoskieg.Lipsk 1925) tak zanotował pierwszy atak chemiczny na ziemiach polskich pod Przasnyszem: ” Działanie gazu na zaskoczone rosyjskie oddziały było przerażające, w lazaretach, na schodach i przed drzwiami lazaretów leżały nieszczęśliwe ofiary z niebieskimi, nabrzmiałymi twarzami, z krwawą pianą przy ustach i nosie. Około 90% doprowadziło do śmierci silne podrażnienie dróg oddechowych i obrzęk płuc, które przy wszystkich chorobach powstawały, przy zatruciu gazem są głównym, względnie wtórnym zjawiskiem … Wyższe dowództwo było z wyniku zadowolone. Kilka miesięcy później, wiosną 1915 roku, nowa metoda została wprowadzona na zachodzie, w osławionej bitwie pod Ypres.”


Wystawa Misterium Bolimowskie na Festiwalu Sztuki Najnowszej ZA w Muzeum w Łowiczu 2000 r.


Czy dużo zginęło Polaków? Według relacji świadków Polacy walczyli po stronie

niemieckiej i rosyjskiej. Mówi jeden ze świadków pan Bronikowski z Radziwiłłowa Mazowieckiego: „ Tu nad Rawką stały dywizje syberyjskie. Ja mieszkałem wtedy w Jesionce; u nas w domu było na kwaterze około 40 żołnierzy – po polsku mówili świetnie”.


Gra Helmut Nadolski "Misterium Bolimowskie" Wielka Aula Politechniki Warszawskiej 1981 r. Autorzy widowiska: Agnieszka (Jaga) Sokołowska, Wiesław Sokołowski


W cytowanej już książce „Wśród trujących mgieł” Roman Umiastowski tak pisze na ten temat. „ 31 maja wreszcie powiał niepomyślny dla Rosjan wiatr. Puszczono chlor między 2-3 rano. ( ...) działanie gazu w głąb było duże. Jedna z syberyjskich dywizji straciła, według źródeł niemieckich, 9100 ludzi, z czego 6000 martwych, jakoby wzięto 15000 (?) jeńców. Według jednych źródeł rosyjskich otruto 1500 (?), według innych 2100. (...) Według ówczesnych notatek moich w tym ataku ucierpiały rosyjskie: 10, 52, 54, 55, 56 syberyjskie pułki strzelców, 217 i 218 pułk piechoty i 14 syberyjska brygada artylerii. Co do miejscowości, które najbardziej były objęte falą gazową, mam zanotowane: Wola Szydłowiecka, Tartak Bolimowski, Gradów, Gumin, wieś Sucha, Borzymów, Wola Miedniewska.

Wyraźny odór gazu miejscami można było wyczuć na odległość do 30 kilometrów poza pierwszą linią okopów. Świadczą o tym zupełnie wiarygodne opowiadania oficerów z tyłowych oddziałów oraz zachowanie się zwierząt (np. zajęcy i psów), które w popłochu uciekały z tych miejscowości. Należy przypuszczać, że straty wojska rosyjskiego procentowo były olbrzymie, wówczas, z zupełnie zrozumiałych powodów, żadnych liczb do publicznej wiadomości nie podano.

Oficerowie z tego odcinka frontu opowiadali, że dwie dywizje rosyjskie wskutek tego ataku gazowego utraciły całą swoja piechotę.

Z przerażeniem opowiadano o stosach trupów, które pozostały po przejściu fali gazowej.”


Misterium Bolimowskie – w kościele w Miedniewicach Zaklasztornych 1984 r. na zdjęciu: Agnieszka (Jaga) Sokołowska


Może ktoś zapytać, po co ten hałas, po co ta cała krzątanina wokół sprawy, która przeszła, minęła. Ale, kiedy dziś można przenieść w nicość wszystko, i to w chwil parę – wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat znad rzeki Rawki stają się symbolem, który ludzi bardziej łączy, niż dzieli. Najwyższy więc czas aby – w swoim prywatnym laboratorium, jakim jest nasz mózg – stworzyć bliższą współczesności perspektywę dla słowa „pokój”. W takim właśnie kontekście należy widzieć moje poszukiwania i próby ustalenia prawdy, dotyczące pierwszego ataku broni masowego wyniszczenia. Poprzez wystawy, spektakle, poprzez zajmowanie się sprawą bolimowską czynimy pokój, czynimy pokój w sobie i wokół nas.


Te nasze intencje są czytelne dla osób zwiedzających nasze wystawy, ogladające czy uczestniczące w naszych realizacjach. Oto uwagi wpisane przez publiczność do księgi pamiątkowej – pani Z. Uhma napisała - „Prawda historyczna jest Ojczyzną tych co odeszli. Dobrze jest spotkać ludzi, dla których dbałość o tę Ojczyznę jest sprawą ważną”; pani Dorota Strójwąs zanotowała taką oto myśl: „Może z Hiroszimy i Oświęcimia nie wynika tak jasno jak z Bolimowa – że broń skierowana przeciw wrogowi może być skierowana przeciw atakującym” ; pani Irena Kołoszyńska tak określiła sens naszej działalności: „Wystawa ta – akcja skierowana przeciwko niebezpieczeństwu zagrażającemu całemu światu jest cenna, gdyż o takich rzeczach trzeba ciągle przypominać i przeciwko nim nawoływać. Akcja ta jest tym bardziej cenna, gdyż została podjęta nie przez polityka, lecz przez twórcę – poetę. Wyszła więc ona nie z nakazu rozumu lecz serca – i tym większą ma szansę zatoczenia szerokich kręgów”.

33 wyświetlenia
bottom of page